Mieszkańcy „Manhattanu” żyją w brudzie i bez toalet

Radni z klubu Sojuszu Lewicy Demokratycznej zostali zaproszeni do złożenia wizyty w blokach socjalnych przy ul. Pszczyńskiej, czyli tzw. Manhattanie. To, co tam zastali przyprawiło ich o zawrót głowy.

- Do bloków prowadzi dziurawa droga, którą wchodzimy jakby do innego świata. Wszędzie biegające dzieci i kilka matek siedzących na ławce. Nie ma miejsca w którym najmłodsi mogliby się bezpiecznie bawić – relacjonuje radny Jerzy Lis. – Świetlica jest w jednym z bloków, ale nikt tam nie może wejść. Matki chciałyby tylko piaskownicy dla swoich dzieci – dodaje.

Mieszkańcy bloków przy ul. Pszczyńskiej zapytani o sanitariaty odpowiedzieli, że prysznice są tylko w jednym bloku. – Matki mówią, że zimą nie można wykąpać dziecka, bo to oznacza powrót w mrozie do mieszkania – mówi radny Lis. – Mieszkania nie mają toalet. Wszyscy muszą korzystać ze wspólnej znajdującej się na piętrze. Na korytarzach panuje wszechogarniający brud, na korytarzach jest tyle wyrw i dziur, że łatwo można złamać nogę – dodaje.

Radni uważają, że w budżecie miasta powinny znaleźć się pieniądze przynajmniej na piaskownicę dla dzieci. – Nie wyobrażam sobie, że w XXI wieku można traktować ludzi w ten sposób. Miasto powinno zrobić wszystko, by ci mieszkańcy mogli żyć w godnych warunkach – uważa Jerzy Lis.

Manhattan od zawsze cieszy się złą sławą. Co jakiś czas interweniują tam funkcjonariusze straży pożarnej, a niektórzy mieszkańcy dobrze znani są policjantom.

Dyrekcja Miejskiego Zarządu Nieruchomości uważa, że lokatorzy nie dbają o miejsce swojego zamieszkania. – Każdego roku inwestujemy wiele tysięcy złotych i staramy się, by poprawić warunki mieszkaniowe tych osób. Niestety wszystko, co zrobimy dewastowane jest niemalże natychmiast. Póki co, nie ma co liczyć na większe inwestycje. Wszystkie środki przeznaczane są na bieżące naprawy – mówi Jarosław Handzlik, zastępca dyrektora MZN-u.