Ustrzelił klasycznego hat-tricka i był zmieniany przy owacji kibiców. - Realizujemy to, co ćwiczymy na treningach - mówił po meczu GKS-u 1962 Jastrzębie z Wisłą Ustronianka jeden z bohaterów spotkania Wojciech Caniboł.
Caniboł strzelił gole nr 3, 4 i 5 w meczu z
Wisłą. Gol na 3:0 padł po koronkowej akcji całego zespołu. Później snajper GieKSy wykorzystał dobre dośrodkowanie
Damiana Tronta, a na 5:0 podwyższył dobijając piłkę z najbliższej odległości.Caniboł miał jeszcze kilka niezłych okazji, ale dorobku bramkowego już nie powiększył. Klasyczny hat-trick to i tak świetna sprawa. - Czy kiedyś strzeliłem trzy gole w jednej połowie? Może z dwa lata temu. W niższej lidze okręgowej, może się tam kiedyś taki mecz zdarzył. Oby ten dzisiejszy hat-trick nie był ostatnim - śmiał się po meczu.
Ostatecznie GKS wygrał 9:1. - Planowaliśmy wygrać, ale nikt nie liczył, że tak wysoko. Trzeba jednak przyznać, że dobrze nam się mecz ułożył. Szybko strzeliliśmy bramkę, potem drugą, trzecią. Cały stres z nas zszedł i wszyscy widzieli co się stało. Cieszy, że inauguracja wypadła tak okazale - powiedział Caniboł.
Po tej kolejce IV ligi GKS ma już 6 punktów przewagi w tabeli nad
Iskrą Pszczyna, która przegrała u siebie z
Krupińskim Suszec. - To na pewno plus. Ale patrzymy przede wszystkim na siebie i tak będzie do końca rundy - deklaruje napastnik jastrzębskiej drużyny.