Radni mieli zdecydować o przyszłości komunikacji miejskiej, ale nie przyszli na sesję

Wielkimi krokami zbliżała się godzina 15.00, a na twarzach zebranych na sali obrad malowało się coraz większe zdziwienie. Wszyscy zastanawiali się nad jednym „Gdzie podziali się radni?”. Gdy kilka minut później na mównicę wszedł zastępca przewodniczącego rady Norbert Małolepszy było jasne, że sesja na której miała zapaść ostateczna decyzja dotycząca tego, czy Jastrzębie nadal będzie członkiem MZK, nie będzie mogła się odbyć.

- Z przykrością muszę stwierdzić, że pojawili się wyłącznie radni z PiS, więc obrady nie są prawomocne. Możemy zostać i porozmawiać, ale nie podejmiemy żadnej decyzji – powiedział.

Tuż po tych słowach salę obrad opuścił wiceprezydent Jastrzębia-Zdroju Ryszard Rakoczy oraz doradca Sławomir Żmudziński.

Swojego rozczarowania nie krył Tadeusz Sławik (PiS). - Jestem bardzo zaskoczony tą sytuacją. To sprawa bardzo ważna dla miasta, dalszy ciąg debaty. Jest ogrom wątpliwości, a to jedna z ważniejszych decyzji jaką rada musi podjąć w tej kadencji . A na sesji jest tylko ośmiu radnych. Pojawiają się nowe informacje, więc wszyscy powinniśmy podjąć ciężar dyskusji. Osobiście mam coraz więcej wątpliwości i nie wiem, czy w styczniu podjęliśmy słuszną decyzję – powiedział.

Koalicjanta PiS – Wspólnotę Samorządową reprezentował tylko Tadeusz Markiewicz. – Niestety zbyt późno dowiedzieliśmy się o tym spotkaniu. Znaczna część radnych z naszego klubu przebywa na wakacjach, a reszta miała spotkania, których nie dało się przełożyć – tłumaczył nam Damian Gałuszka, szef klubu radny WS.

Na sali obrad nie było żadnego przedstawiciela Platformy Obywatelskiej oraz Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

- Mam nadzieję, że w końcu uda nam się zebrać wszystkich w jednym miejscu i będziemy mogli omówić sprawę komunikacji w Jastrzębiu-Zdroju. Zrobimy wszystko co w naszej mocy, by tak się stało. Liczę na to, że nie zabraknie wtedy też władz miasta – zapewnił Tadeusz Sławik.