zamknij

Wiadomości

Rewolucja w szkolnych stołówkach. Czy to na pewno właściwa droga?

2015-10-14, Autor: Patrycja Wróblewska-Wojda
Dania pełnowartościowe i urozmaicone, warzywa lub owoce dodawane do każdego obiadu, serwowanie smażonych potraw tylko raz w tygodniu, znaczne ograniczenie soli i cukru, a zamiast kawy gorzka herbata. To nie zalecenia dietetyka skierowane do chcących zrzucić kilka kilogramów, ale rzeczywistość w szkolnych stołówkach. Jak na zmiany reagują kucharze, dietetycy, a przede wszystkim najbardziej zainteresowani, czyli uczniowie?

Reklama

Od 1 września bez niezdrowej żywności

Nowelizacja ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia to prawdziwa rewolucja. Od 1 września uczniowie w szkolnych sklepikach nie kupią już chipsów, fast foodów, ciastek i słodkich napojów. Zamiast tego mogą nabyć ciastka zbożowe, owoce, wodę mineralną czy sałatkę. W automatach nie znajdą kawy, ale gorzką herbatę, czekoladę na gorąco, wodę i mleko. Z kolei w stołówkach mogą liczyć na zdrowy obiad ze sporą ilością warzyw i owoców, z małą zawartością tłuszczu, ale nie zawsze odpowiednio doprawiony, bo sól i cukier dopuszczalne są tylko w ograniczonych ilościach. Efekt jest taki, że niektórzy przychodzą na obiad z solniczką, a inni całkowicie rezygnują ze spożywania posiłku w szkole.

Szacuje się, że w Jastrzębiu-Zdroju ze szkolnych stołówek korzysta około 3 tysiące uczniów. Niektóre placówki mają własne kuchnie, ale większość zaopatrują profesjonalne firmy zajmujące się cateringiem. Jednak do zmian muszą dostosować się wszyscy. Jak sobie radzą, by nie stracić klientów? Okazuje się, że doświadczeni kucharze dobrze wiedzą, co mają robić.

Zastąpić niezdrowe zdrowym, ale też droższym

Przykładem może być stołówka w Zespole Szkół nr 1 w Jastrzębiu-Zdroju, którą od 10 lat dzierżawi  Bogusława Sodalska. Jej rola nie ogranicza się wyłącznie do zarządzania, ale sama gotuje nie tylko dla uczniów, lecz także dla konsumentów z zewnątrz. Nawet po obowiązkowych zmianach jej kuchnia cieszy się dobrą opinią. Jak to robi?

Układając jadłospis trzyma się jednej zasady. Jeśli uczniowie otrzymują kaloryczną zupę, to drugie danie jest lekkostrawne i odwrotnie. - Cały sekret tkwi w odpowiednim doborze i komponowaniu składników. W dalszym ciągu podajemy słodkie potrawy, ale zamiast białego cukru używamy brązowego, trzcinowego lub miodu. Sól kuchenną zastąpiliśmy morską, która jest zdrowsza i bardziej słona, więc można użyć jej mniej. Zamiast śmietany z dużą zawartością tłuszczu używamy jogurtu naturalnego. Ziemniaki często zastępujemy ryżem czy kaszą, która o dziwo w ogólnym rozrachunku wcale nie jest droższa. Uczniowie codziennie dostają też warzywa i owoce, a do przyprawiania używamy sporej ilości ziół. Natomiast często zdarza się, że zamiast zwykłej mąki pszennej używamy żytniej lub wieloziarnistej. Podobnie jest też z makaronami – zdradza.

Choć dania cieszą się sporą popularnością, to prawdopodobnie nie obejdzie się bez podwyżki cen. Niestety zdrowe produkty niezbędne do ugotowania dań są znacznie droższe od tych bardziej kalorycznych i „śmieciowych”. – Przykładowo sól morska kosztuje o kilkaset procent więcej od zwykłej, zresztą podobnie jak brązowy cukier. Różnice będę musiała uwzględnić w cenach. Każdy ma ograniczony budżet i być może stracę część klientów – mówi.

Sklepiki szkolne do likwidacji

Bogusława Sodalska przez 17 lat prowadziła też szkolny sklepik, ale musiała go zamknąć, bo zaczął przynosić straty. Podobnie dzieje się również w innych szkołach, gdzie ograniczony asortyment nie zachęca konsumentów. Pani Bogusława teraz prowadzi bufet przy stołówce, gdzie można kupić m.in. zbożowe ciastka czy pieczone ciasta z cukinią lub marchewką. – Już w minionym roku dyrekcja zasugerowała, by zrezygnować ze sprzedaży chipsów i coca-coli. Efekt był taki, że w niektórych miesiącach musiałam dokładać do tego biznesu. Stwierdziłam, że wolę sprzedawać zdrową żywność przy stołówce – wyjaśnia.

Nie tędy droga

Uczniowie nie są zadowoleni ze zmian. Nie inaczej jest w Jastrzębiu. Tutejsza młodzież uważa, że nowelizacja ustawy niesie za sobą efekt odwrotny do zamierzonego. Skoro w szkole nie można kupić słodkiego napoju, czy czekolady, to nic nie stoi na przeszkodzie, by przed lekcjami zaopatrzyć się w pobliskim sklepie.

- Moim zdaniem ta cała zmiana jest beznadziejnym pomysłem. Jeśli dziecko dostanie od rodzica pieniądze na tzw. zdrowe jedzenie, to i tak raczej kupi sobie coś niezdrowego w pobliskim sklepie. Moim zdaniem ministrowie szybko wycofają się z tego pomysłu, bo niestety ucznia nie da się w ten sposób uchronić przed tzw. śmieciowym jedzeniem – uważa Gabriela Piwowar z klasy III B LO w Zespole Szkół nr 1.

Podobnego zdania jest Damian Siwek z II D LO w ZS nr 1. - Nie każdy rodzic ma czas na to, by przygotować swojemu dziecku kanapkę do szkoły. Uczniowie zawsze mieli świadomość, że na miejscu będą mogli kupić sobie drożdżówkę. Teraz zamiast tego dostępna jest sałatka, którą niestety nikt się nie naje. Dlatego szukają czegoś pożywniejszego w sklepie za rogiem  - mówi.

Najważniejsza odpowiednia edukacja

Prezydent Anna Hetman, która przez lata była dyrektorem w Zespole Szkół nr 10 w Jastrzębiu-Zdroju twierdzi, że zmiany powinny być wprowadzane stopniowo. – W tym przypadku popadamy od skrajności w skrajność, a wszelkie zakazy przynoszą odwrotny skutek. Jak najbardziej jestem za zdrowym odżywianiem, ale w granicach rozsądku z naciskiem na edukację tak dorosłych, jak i dzieci. Popieram samą ideę, natomiast zmiany powinny być wprowadzane stopniowo – mówi.

Na ważną rolę edukacji w prawidłowym żywieniu dzieci i dorosłych zwraca uwagę Justyna Stawiarska, dietetyczka z Centrum Dietetycznego Naturhouse. - Do prawidłowego rozwoju dzieci i młodzieży konieczna jest prawidłowo zbilansowana dieta. Śmieciowe jedzenie na pewno się na nią nie składa. Fakt jest taki, że wszystko co „złe” zniknęło ze szkół, realia są natomiast nieco inne. Wynika to przede wszystkim z tego, że najpierw powinna być edukacja a później realizacja projektu. Dzieciom zabranie się używania soli, a tak naprawdę większość nie wie dlaczego. Super, że w szkołach nie ma słodkich napojów, słodyczy i chipsów, ale teraz trzeba wytłumaczyć dzieciom co tak naprawdę dzieje się w ich małych organizmach po spożyciu tego rodzaju łakoci – tłumaczy dietetyczka.

Podobnego zdania jest Michał Bałazy – kucharz, który w jastrzębskich podstawówkach prowadził zajęcia w ramach „Małej Akademii Zdrowego Smaku”. – W akademii przekazywałem dzieciom prawdziwą, popartą własnym przykładem wiedzę na temat błędów żywieniowych, które doprowadzają do chorób, depresji, braku akceptacji przez społeczeństwo i tego co najgorsze. Jednak edukację należy rozpocząć od rodziców, bo to właśnie oni przyzwyczajają dzieci do słodkich i niezdrowych przekąsek – mówi.

Zdaniem kucharza „terapia szokowa” się nie sprawdzi, a absurdem jest np. obowiązujący jeszcze do niedawna zakaz sprzedaży drożdżówek. - Nie od dziś wiadomo, że zakazany owoc smakuje lepiej. Doczekaliśmy czasów, gdy 15-letnie dziecko może kupić pigułkę „dzień po”, ale nie znajdzie w sklepiku szkolnym pożywnej drożdżówki, która nie rujnuje organizmu – mówi dosadnie. – Najbardziej potrzebna jest edukacja, zmiany myślenia rodziców i co najmniej jedno pokolenie dzieci, które wyrośnie stosując zasady zdrowego żywienia przekazane przez rodziców i szkołę – dodaje.

A co Wy sądzicie o wprowadzonych zmianach w żywieniu dzieci i młodzieży? Czy ministerstwo obrało właściwy kierunek w przyzwyczajeniu dzieci do zdrowego jedzenia? 

Oceń publikację: + 1 + 3 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (3):
  • ~ametyst 2015-10-14
    13:52:12

    2 0

    Dla mnie takie pomysły to lekka przesada i zgodzę się z dietetyczką czy kucharzem, że najważniejsza jest edukacja. Dlaczego dziecko ma nie jeść słodyczy, skoro nie wie, z jakiego powodu ma tego nie robić. A rodzice no cóż. Nie oczekujemy od nich cudów, skoro sami też byli wychowywani i karmieni w ten sam sposób.

  • ~joseph 2015-10-14
    18:01:08

    0 0

    W tym kraju absurd goni absurd. To oczywiste, że dzieci nie da się tak od razu przestawić na inne myślenie. Nie znam żadnego małolata który frytki i hamburgera dobrowolnie zamieniłby na liść sałaty czy jabłko.

  • ~karlos 2015-10-16
    10:17:27

    1 0

    Jak komuś nie pasuje, to niech nie je. Przecież nikt nikogo nie zmusza.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuJastrzebie.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert tuJastrzebie.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera tuJastrzebie.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Czy wprowadzenie programu 800+ zamiast 500+ jest dobrym pomysłem?






Oddanych głosów: 769