zamknij

Wiadomości

Sąd zdecydował: rybniczanin poniesie karę za śmiertelne potrącenie 17-letniej Angeliki

2014-08-06, Autor: Patrycja Wróblewska-Wojda
5 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności, dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów, pokrycie kosztów postępowania sądowego oraz dwa tysiące złotych na fundusz pomocy pokrzywdzonym. Taką karę poniesie 34-letni rybniczanin Aleksander M., który w listopadzie 2013 roku na ul. Libowiec śmiertelnie potrącił 17-letnią Angelikę i uciekł z miejsca zdarzenia.

Reklama

Wczoraj w Sądzie Rejonowym w Jastrzębiu-Zdroju odbyła się trzecia i ostatnia rozprawa przeciwko Aleksandrowi M., oskarżonemu m.in. o potrącenie człowieka ze skutkiem śmiertelnym, nieudzielenie pomocy ofierze wypadku, ucieczkę z miejsca zdarzenia oraz posiadanie środków odurzających.

Oskarżony ciągle utrzymuje, że uderzył w sarnę. O potrąceniu 17-letniej Angeliki miał się dowiedzieć następnego dnia od swojego brata. Taką linię obrony przyjął też jego adwokat, Janusz Miszkurka. – Pan Aleksander zauważył sarnę i owszem mógł wyhamować. Jednak zamiast tego zdecydował się wykonać nieprawidłowy manewr skrętu w prawo. Wiemy, że pracował jako kurier i paczki przewracające się w jego samochodzie sprawiły, że zupełnie nie wiedział, co się stało. Zatrzymał się kilkaset metrów dalej i przeszedł w okolice miejsca zdarzenia. Było ciemno i nie zauważył nic niepokojącego. W tym przekonaniu utwierdziły go inne samochody, które się nie zatrzymywały – mówił mecenas.

Kurier chwilę później zadzwonił m.in. do brata i opowiedział  o zderzeniu z sarną. U niego przechował też swój uszkodzony samochód, po czym wrócił do rozwożenia paczek. – Świadkowie, którym dostarczył przesyłki zeznali, że oskarżony był roztrzęsiony i zdenerwowany. Wiemy też, że przejeżdżał obok miejsca zdarzenia dwie godziny później, gdy było tam mnóstwo policji. Musiał mieć świadomość, że nie przyjechali tam do potrąconej sarny – argumentowała prokurator.

Następnego dnia do pana Aleksandra przyszedł jego brat i powiedział o śmiertelnym potrąceniu 17-letniej Angeliki. Mężczyzna na wieść o tym rozpłakał się i pojechał do rybnickiej komendy policji, by opowiedzieć o tym, co się wydarzyło. Funkcjonariusze nie sporządzili żadnej notatki, lecz wysłali go do komendy w Jastrzębiu. Oskarżony pojechał, lecz w końcu zawrócił, bo tak nakazał mu adwokat, który z powodu innych obowiązków umówił się z nim dopiero następnego dnia w prokuraturze. Do spotkania nie doszło, ponieważ jeszcze tego samego wieczoru do drzwi rybniczanina zapukali policjanci.

Aleksander M. nie chciał wpuścić mundurowych do swojego mieszkania. W końcu weszli tam używając drugiego kompletu kluczy. Mężczyzna od razu powiedział, gdzie znajduje się poszukiwany przez nich uszkodzony samochód marki Ford Windstar – jeden z głównych dowodów w sprawie. Podczas podróży do jastrzębskiej komendy oskarżony najpierw powiedział, że potrącił człowieka, a później stwierdził, że to jednak była sarna.

Adwokat Miszkurka zasugerował, że Aleksander M. nie powinien ponosić odpowiedzialności za nieudzielenie pomocy. – Sekcja zwłok wykazała, że pokrzywdzonej na skutek wypadku pękło serce. Oznacza to, że zmarła natychmiast. Oskarżony w żaden sposób nie mógł jej pomóc – argumentował.

Z takimi wyjaśnieniami nie zgodził się sędzia Krzysztof Kasica. Stwierdził, że rybniczanin nie mógł mieć pojęcia o zgonie Angeliki, ponieważ nawet tego nie sprawdził. – W tym wypadku wina oskarżonego jest bardzo oczywista, a wersja o potrąconej sarnie jest niewiarygodna. Nie rozumiem, jak w takich okolicznościach można nie zauważyć człowieka idącego poboczem. Uważam, że oskarżony się po prostu zagapił. Pewne jest też to, że pokrzywdzona nie miała szans na przeżycie. Na niekorzyść działa również brak skruchy wykazanej podczas całego postępowania – wyjaśnił sędzia.

Aleksander M. najbliższe 5 lat spędzi w więzieniu. W dodatku pokryje koszty postępowania sądowego, wpłaci 2 tysiące złotych na fundusz pomocy pokrzywdzonym oraz już nigdy nie usiądzie za kierownicą. Wyrok nie jest prawomocny, więc strony mogą się od niego odwołać. 

Rodzice Angeliki liczyli na surowszą karę. – Niestety nic nie zwróci nam naszej 17-letniej córki, jedynej pociechy. Jednak chciałabym, żeby ten człowiek przez bardzo długi czas nie mógł zobaczyć swojej córki, tak jak ja już nigdy nie zobaczę swojej. Powinien spojrzeć na zdjęcie mojej Angeliki i już zawsze pamiętać o tym, co zrobił. Mimo wszystko nigdy nie będzie cierpiał tak jak my teraz cierpimy – mówiła mama Angeliki.

Przypomnijmy, do wypadku doszło 27 listopada po godzinie 17.00.Kierowca samochodu marki Ford Windstar potrącił 17-latką i następnie odjechał z miejsca zdarzenia. Tropem dla policji było lusterko urwane od strony pasażera oraz antena radiowa. Okazało się, że sprawcą jest 34-letni rybniczanin. Mężczyzna twierdził, że nie udzielił pomocy poszkodowanej, bo sądził, że zderzył się z sarną.

Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~karlos 2014-08-06
    10:48:32

    0 0

    To niemożliwe, by nie zauważył człowieka na swojej masce ( o tym, że nie otarł się o dziewczynę mogą świadczyć obrażenia). Moim zdaniem facet zatrzymał się i spojrzał na jezdnię. Nic nie dostrzegł, więc mógł pomyśleć, że dziewczynie nic się nie stało i sobie poszła... Później gdy przejeżdżał obok miejsca zdarzenia domyślił się, że jednak takie cuda się nie zdarzają. A następnego dnia miał już pewność, po wizycie brata. Na pewno nie przejechał jej specjalnie, ale spanikował.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuJastrzebie.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert tuJastrzebie.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera tuJastrzebie.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Czy pójdziesz na wybory samorządowe?



Oddanych głosów: 45