zamknij

Wiadomości

Ludzie z pasją: każde uratowane psie życie motywuje do dalszej pracy

2017-08-26, Autor: Patrycja Wróblewska-Wojda

Jeśli nie wiecie, jak poradzić sobie z trudnym psem, to koniecznie zgłoście się do Mileny Zdrojewskiej. Ta drobna blondynka potrafi sobie poradzić z każdym czworonogiem. 

Reklama

Redakcja: Kiedy poczuła Pani wyjątkową miłość do psów?

Milena Zdrojewska: Zamiłowanie do psów czułam od dziecka. Psy, które innych gryzły przy mnie zachowywały się zupełnie inaczej. Później, gdy wyprowadziłam się z domu i zamieszkałam z teraz już moim mężem, postanowiliśmy przygarnąć psa. Gospodarz miał sunię bez budy i niczego, ale z młodymi. Wzięliśmy najsilniejszego szczeniaka. Był w bardzo kiepskim stanie. Weterynarz powiedział, że jeśli przeżyje dwa dni, to przeżyje. Dziś ma 12 lat i jest bardzo silnym psem. Później chcieliśmy wziąć drugiego psa młodego, którego moglibyśmy wychować, żeby był socjalny, poukładany i żeby bez problemu dogadał się z naszym staruszkiem Aresem. Ale wtedy dowiedzieliśmy się, że pod Warszawą jest sunia pitbulla do uspania i jest potrzebny ktoś doświadczony, kto zna się na układaniu psów. Pojechałam pod Warszawę i przywiozłam psa, przez którego kilka razy musieliśmy się zszywać, Mitra przewróciła nasze życie do góry nogami. Ale po dwóch latach ciężkiej pracy stała się bardzo fajnym psem, z którym bez obaw mogę zostawić półroczne dziecko i jedyne co zrobi, to poliże. To właśnie ona otworzyła nam oczy. Zobaczyliśmy, że jest mnóstwo psów, które są usypiane przez niewiedzę ludzi.

Później wspólnie z mężem zaczęliście pomagać w schronisku.

Zajmowaliśmy się tam psami trudnymi. Za naszej kadencji uspany był tylko jeden pies, ale tylko dlatego, że był już staruszkiem i był bardzo schorowany. Inne psy uznane za agresywne znalazły domy i stały się bardzo przyjaznym psiakami . Wtedy utwierdziliśmy się w przekonaniu, że to co robimy jest potrzebne. Uratowanie choćby jednego psa, to już jedno uratowane życie. Są psy, których w schronisku nie da się naprawić. Przeważnie są to psy dzikie. W schronisku środowisko jest chaotyczne i głośne, więc nie da się z psem pracować i osiągać takich efektów jak w domu. Kupiliśmy dom, by móc pracować z psami. Pojawił się pomysł na hotel, by połączyć nasza pasję z interesem, który pomoże nam to utrzymać. Fundacje opłacają koszty utrzymania agresywnych, czy dzikich psiaków, ale te kwoty są minimalne. Przy pracy z trudnym psem straty są ogromne.

Czy mąż pomaga Pani w pracy?

Mój mąż jest zabezpieczeniem, gdyby pies się na mnie rzucił. Na początku nigdy nie należy pracować ze zwierzakiem w pojedynkę. Jeśli się przewrócimy, to mamy małe szanse z takim psem. Dlatego ta druga osoba jest potrzebna. Choć to nie jedyne co robi, pomaga mi w spacerach, kontakcie z klientami ale najważniejsze jest to, że jest dla mnie wsparciem, gdy mam chwilę zwątpienia lub poprostu przychodzi chwila załamania, spowodowana przepracowaniem, przypomina mi po co to robimy, motywuje mnie do dalszej pracy. Mąż jest dla mnie wsparciem i przyjacielem, nie mogłabym sobie nawet wymarzyc wspanialszego towarzysza życia.

 

A jak pracuje się z psami dzikimi?

Psy dzikie są trudne, bo bardzo często gryzą. Na szczęście nie mocno, ale praca z nimi wymaga od nas sporo cierpliwości. Nie jest tak, że jak szczeniak nie był socjalizowany, to już nie da się z nim zrobić. Trafiały do nas psy, które załatwiały się, gdy tylko człowiek na nie spojrzał, a teraz mieszkają w domach z dziećmi.

Prowadzi Pani hotel dla psów. W jakich warunkach żyją psy?

Psy trzymane są w domu i każdy z nich ma swój boks. Trafiają do nas różne psy, wiec nie można ich razem wypuścić. Ludzie chcą, żeby ich psy były w czystym miejscu, a jak jest duża grupa psów, to zaczynają znaczyć teren, gdyby swobodnie poruszały się po całym domu swobodnie utrzymanie czystości byłoby niemożliwe a co ważniejsze zadbanie o bezpieczeństwo wszystkich psów graniczyłoby z cudem. Pomieszczenia mam połączone z kuchnią, gdzie jest gotowane jedzenie dla psów, prowadzone są zajęcia pielęgnacyjne. Jest też osobna łazienka. Współpracuję z weterynarzem z przychodni Lima-Vet i dziewczyną, która ma salon pielęgnacyjny Labuś jest zawodowym treserem psów i behawiorystą oraz instruktorem Rally - O oraz ze sklepem Animals, gdzie pracownicy zapewniają mi dostęp do najlepszego sprzętu i pokarmu. Wszyscy pomagają mi w socjalizacji psiaków. Działamy kompleksowo.

 

A jak długo zwierzęta mogą zostać?

Tak długo, jak właściciel chce. Ale nie polecam pobytu na kilka godzin, bo to dla psa spore zamieszanie, zanim zdąży się uspokoić to jest odbierany. Najgorsze dla psa są pierwsze 2-3 godziny. To nowe miejsce obce psy i zapachy. Zwierzę jest wtedy pobudzone i odrobinę zestresowane . Później się uspokaja, idziemy na spacer, dostaje jedzenie, a za to, że wszedł do boksu otrzymuje smaczki wtedy widzi, że wszystko jest dobrze i się uspokaja.

Można przyprowadzić do Pani psa z którym są problemy. W jaki sposób zaczyna Pani szkolenie?

Jeśli ktoś ma problemy ze swoim psem, to jak najbardziej może się do mnie zwrócić. Najpierw ocenia się tego psa podczas spotkania ze zwierzakiem i właścicielem. Zadaję kilka prostych pytania „gdzie pies śpi?”, „ile razy dziennie je?”, „jak długo śpi?”, „ile jest spacerów?”itp. Pozwala mi to ocenić, czy pies ma w miarę poukładany tryb dnia, czy jego miejsce w rodzinie jest odpowiednie, a później szukamy przyczyny problemu. To praca z psem i właścicielem, choć przyznam, że praca z samym psem jest prostsza. Właścicielowi trzeba wytłumaczyć co zrobić, by lepiej się żyło z psem i co zrobić, by był zrównoważony. Wszystko opiera się na sesjach szkoleniowych. Ale jeśli pies jest bardzo problemowymi i np. właściciel boi się psa to można dać go nam, by go przepracować i nauczyć go podstaw. Właściciel otrzymuje później instrukcję obsługi. Jeśli stosuje się do zaleceń i rzetelnie wykonuje instrukcje, to pies ze zrobioną podstawą szybciej zaczyna normalnie funkcjonować i życie z nim z koszmaru staje się przyjemnością .

Jakimi kwalifikacjami może się Pani pochwalić?

Robiłam szkolenie Zawodowego Tresera Psów, behawiorysty z uprawnieniami Ministerstwa Edukacji Narodowej w Chacie Leona - Ośrodek dokształcania i doskonalenia zawodowego oraz jestem Instruktorem Rally - O również z uprawnieniami Ministerstwa Edukacji Narodowej. Zdobywa się tam nie tylko wiedze teoretyczną, ale także praktyczną. Ciężki kurs i egzamin, ale warto. Jednak nic nie dało mi tak dużo, jak praktyka w schronisku. Tam jest milion przypadków, a każdy jest inni i trzeba szybko reagować. Nie można bać się psa. Liczy się czas, dobro psa, ale też bezpieczeństwo. Uważam, ze każdy treser powinien odbyć roczny staż w schronisku z psami trudnymi. To weryfikuje nasze umiejętności i samozaparcie. Niejeden treser mógłby się wiele nauczyć od wolontariusza.

Oceń publikację: + 1 + 29 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuJastrzebie.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert tuJastrzebie.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera tuJastrzebie.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Czy wprowadzenie programu 800+ zamiast 500+ jest dobrym pomysłem?






Oddanych głosów: 699