zamknij

Wiadomości

Matka Dariusza P. usiłowała zapewnić synowi alibi?

2016-03-07, Autor: pww
Spore zaskoczenie wywołały dzisiejsze zeznania matki Dariusza P. Kobieta twierdziła, że w noc tragicznego pożaru w Ruptawie, jej mąż pracował z oskarżonym w warsztacie w Pawłowicach. Nigdy wcześniej nie padło takie stwierdzenie, a ojciec oskarżonego zmarł jeszcze przed aresztowaniem w styczniu 2014 roku.

Reklama

Przypomnijmy, Dariusz P. utrzymuje, że w noc tragicznego pożaru pracował w swoim zakładzie stolarskim w Pawłowicach. Gdy tylko od syna dowiedział się o pożarze, to rzucił wszystko i pojechał do domu. Jednak system logowania do sieci komórkowej wskazuje, że jastrzębianin cały czas znajdował się w pobliżu domu.

Dziś w Sądzie Okręgowym w Rybniku odbyła się kolejna rozprawa w procesie Dariusza P. Tym razem zeznania składali świadkowie wezwani przez obrońcę. Jednym z nich była matka Dariusza P. – Urszula. 

Kobieta od razu na wstępie powiedziała, że w rodzinie jej syna panowały bardzo ciepłe i dobre relacje. Później dodała, że syn i synowa nie opowiadali jej o swoich problemach, ale wiedziała o kłopotach finansowych. – Czasem Darek przychodził pożyczyć pieniądze. Dawaliśmy mu stówkę lub dwie, bo byliśmy emerytami, ale nie chcieliśmy, żeby nam je zwracał – zeznawała.

Matka Dariusza P. powiedziała też, że jej syn był bardzo skrytym dzieckiem i nie miał zbyt wielu przyjaciół. Jednak nigdy nie dostrzegała u niego zachowań, które odbiegałyby od normy. Załamał się po wypadku, gdy skradziono mu pieniądze. Doznał wtedy amnezji i leczył się psychiatrycznie. – Darek zawsze był bardzo dobry, ciepły i pomocny. Gdy tylko potrzebowałam pomocy, to mogłam na niego liczyć – mówiła pani Urszula.

Zapytana przez sąd o to, czy jej mąż pomagał synowi nocami w warsztacie stolarskim odpowiedziała, że tak. Zarzekała się też, że był w warsztacie w tragiczną, majową noc. – Pojechał do Pawłowic autobusem, gdzieś około 22.00. Wrócił rano, gdy jeszcze spałam. Zapamiętałam to, bo akurat w piątek rano byłam umówiona do dentysty – zeznawała.

Na pytanie dotyczące tego, czy mąż po powrocie mówił jej o pożarze odpowiedziała, że nie. Usłyszała o nim jadąc taksówką do dentysty. - Przeszedł mnie wtedy dreszcz i pomyślałam, że może chodzić o rodzinę Darka. Później syn powiedział nam o tym osobiście – powiedziała.

Z uwagi na niespójność zeznań, sędzia Ryszard Furman poprosił oskarżonego o wyjaśnienie. Dariusz P. uznał, że jego mama musiała się pomylić, bo ojciec ostatni raz pomagał mu w połowie kwietnia. – Nie wiem, czy tata gdzieś wychodził, ale na pewno nie pracował wtedy ze mną. Poza tym nigdy nie jeździł do Pawłowic autobusem, bo zawsze zabierałem i odwoziłem go samochodem – wyjaśnił oskarżony. 

Oceń publikację: + 1 + 2 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~ametyst 2016-03-07
    16:47:33

    16 0

    I po co takie kłamstwa? Ciekawe że sąd nie ukarał jej za składanie fałszywych zeznań.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuJastrzebie.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert tuJastrzebie.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera tuJastrzebie.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Czy pójdziesz na wybory samorządowe?



Oddanych głosów: 43