PKM na chwilę łapie oddech i przygotowuje się do kolejnego przetargu

Przypomnijmy, kilka miesięcy temu wyszło na jaw, że Przedsiębiorstwo Komunikacji Miejskiej w Jastrzębiu-Zdroju boryka się z poważnymi problemami finansowymi. Sytuacji nie poprawił również wygrany przetarg na świadczenie usług komunikacyjnych na terenie Jastrzębia i okolic przez najbliższych 10 lat. Bowiem drugie w kolejności konsorcjum firm: Usługi Transportowe Krzysztof Pawelec, PPUH „Kłosok” Andrzej Kłosok, A21 z Rybnika, PKS Południe w Świerklańcu złożyło odwołanie do Krajowej Izby Odwoławczej, gdzie przyznano im rację.

Przez długi czas 200 osób zatrudnionych w firmie drżało o swoją pracę. Obawiano się, że MZK zaakceptuje wyższa stawkę za wozokilometr zaproponowaną przez drugie konsorcjum. Podpisanie umowy byłoby jednoznaczne z ogłoszeniem upadłości przez PKM. 

Tak się jednak nie stało. MZK skorzystał z możliwości danej przez przepisy, które mówią, że jeśli w drodze przetargowej nie uda się wyłonić wykonawcy, to można zawrzeć roczną umowę powierzenia zadania.

Jan Bentkowski, prezes Zarządu PKM przyznaje, że dzięki temu oraz dodatkowym zadaniom m.in. w Żorach udało się tymczasowo uratować firmę. - Mamy nieco lepszą stawkę za wozokilometr. Koszty ogólne rozłożą się na większą ilość zadań, czyli wykorzystanie potencjału spółki w postaci zasobu ludzkiego oraz taboru będzie efektywniejsze – mówi. - Decydujący będzie kolejny przetarg ogłoszony przez MZK. Za rok dowiemy się, czy to my będziemy przez kolejnych 10 lat wozić pasażerów z Jastrzębia i okolic, czy nie – dodaje.

Prezes mówi, że PKM ma dużą zajezdnię i potencjał. Ostatnio firma wydzierżawiła 15 nowoczesnych autobusów. Jednak nie ma pieniędzy na kolejne pojazdy, a co za tym idzie szans na pozyskiwanie kolejnych zadań. – Jeździmy po powiecie żorskim, częściowo w Wodzisławiu oraz po Jastrzębiu i okolicach. Wiadomo, że chcielibyśmy, by zleceń było jak najwięcej, ale 60 autobusów którymi dysponujemy to za mało. A niestety nie stać nas na zakup kolejnych – tłumaczy.