Policjant złapał skaczącą kobietę. Chciała się zabić

Do dramatycznych wydarzeń doszło w poniedziałkowy wieczór na ul. Powstańców Śląskich w Jastrzębiu-Zdroju. Dyżurny komendy odebrał około godz. 22:30 telefon od mieszkanki miasta, która mówiła, że w mieszkaniu znalazła list pożegnalny córki i nie może nawiązać z nią kontaktu. Kobieta skontaktowała się również z drugą córką. Ustaliła, że siostra bliźniaczka może znajdować się w rejonie wiaduktu przy byłej piekarni w dzielnicy Szeroka. Dyżurny natychmiast wysłał patrol policji. Radiowóz na sygnale dojechał na miejsce.

Policjanci, którzy przybyli pierwsi na miejsce zdarzenia zastali na szczycie wiaduktu dwie kobiety. Jedna z nich stała już za barierkami. Kobieta była zapłakana, wykrzykiwała aby nie podchodzić do niej, bo wtedy od razu skoczy. Cały czas kiwała się, jakby chciała skoczyć.

Jeden ze stróżów prawa próbował uspokoić kobietę, jak się okazało 25-letnią mieszkankę Warszowic. Udało mu się spokojnie porozmawiać z desperatką. Za wszelką cenę zamierzał skupić jej uwagę na sobie. W tym czasie drugi z policjantów niepostrzeżenie wszedł na szczyt wiaduktu.

Dosłownie w ostatniej chwili, gdy kobieta nagle oderwała już nogi od podłoża i puściła barierki - policjant złapał kobietę pod ręce obejmując ją. Wtedy od razu drugi z policjantów i siostra 25-latki ruszyli na pomoc, aby wciągnąć kobietę i odsunąć się od krawędzi wiaduktu.

Kiedy już wszyscy odeszli na bezpieczną odległość od barierek, policjanci mogli na spokojnie ocenić stan kobiety. Okazało się, że desperatka była trzeźwa, a powodem tak drastycznej decyzji z jej strony były problemy osobiste z minionego dnia, które ją przerosły.

Czy Waszym zdaniem policjantom należy się nagroda za bohaterską postawę?