zamknij

Wiadomości

Syn, teściowa, szwagierka wierzą w niewinność Dariusza P. Inni mają wątpliwości

2015-09-10, Autor: Patrycja Wróblewska-Wojda
Za nami kolejna rozprawa w sprawie Dariusza P. – podejrzanego o podpalenie domu, w wyniku czego zginęła jego żona i czwórka dzieci. Wczoraj swojej zeznania składała teściowa oskarżonego oraz rodzeństwo Joanny P. Na pierwszy rzut oka widać, że w rodzinie zdania co do winy oskarżonego są podzielone.

Reklama

Jako pierwsza zeznania składała siostra żony Dariusza P. – Monika. Na początku opowiedziała o tym, w jaki sposób dowiedziała się o pożarze, pierwszych chwilach po tragedii i zachowaniu Dariusza P. w tym czasie. – Jego reakcje były bardzo naturalne. Zachowywał się jak ktoś, kto stracił całą rodzinę – zeznała.

Zapytana o to, jaką rodziną byli P. odpowiedziała, że bardzo dobrą i wspierającą. Dzieci były grzeczne, ułożone i nie buntowały się. Zmarła Joanna nigdy nie narzekała na męża, nie skarżyła się i nie opowiadała o problemach finansowych. – Wiedziałam, że korzysta z pomocy opieki społecznej, ale nie mówiła o tym. Zresztą była raczej zamkniętą osobą, nie zwierzała mi się. Raczej rozmawiałyśmy o neutralnych sprawach – mówiła Monika M.

Sam oskarżony postrzegany był przez świadka jako osoba rozmowna i kontaktowa, ale przyszedł taki okres, że zachowywał się nienaturalnie. – Często spotykamy się na rodzinnych obiadach u rodziców. Dariusz zostawiał rodzinę i odjeżdżał mówiąc, że musi coś załatwić. Mówił coś o STS – bukmacherskich zakładach sportowych. Raz chwalił się, że wygrał 2 tysiące złotych. Myślałam wtedy, że ma problem z hazardem, ale raczej nie rozmawialiśmy o tym na forum rodziny – powiedziała.

Siostra Joanny P. nie wiedziała o tym, że oskarżony miał problemy psychiczne.-  Jeżeli istniał „Waldi” to była to skrzętnie skrywana tajemnica – zeznała.

Monikę M. zastanowiło zachowanie Dariusza P. tuż po pogrzebie. Odniosła wrażenie, że pogrążony w bólu mąż i ojciec przyjmuje gratulacje a nie kondolencje. – Ludzie do niego podchodzili, on klepał ich po plecach, a nie odwrotnie. Tłumaczyłam sobie to wtedy tym, że pewnie przyjął silne leki uspokajające – powiedziała. – Dziwny był też jego związek z kobietami niedługo po pogrzebie. Nie spodziewałam się tego po nim – dodała.

Dziwiła się, że krótko przed tragedią rodzina P. zawarła polisy na życie. Przyznała też, że wiele zdarzeń we wcześniejszych latach wzbudziło jej podejrzenia. Przypomniała o wypadku do jakiego doszło na ul. Libowiec, gdy Dariusz P. miał komuś pomóc, a wtedy został uderzony i skradziono mu ogromną sumę pieniędzy. Mówiła o saszetce z pieniędzmi należącej do Dariusza P., a która miała zginąć z domu teściów.

Wątpliwości osiągnęły apogeum po pierwszym pożarze do którego doszło w 2011 roku.- Miałam wrażenie, że ten pożar wcale nie był przypadkowy. Uważałam, że to niemożliwe, by tyle nieszczęść mogło spotkać jedną rodzinę – mówiła.

Zapytana przez sędziego o postrzeganie Dariusza P. dziś, Monika M. odpowiedziała, że nabiera coraz więcej wątpliwości, szczególnie w przypadkowość wszystkich nieszczęśliwych zdarzeń jakie dotknęły rodzinę P. – Na podstawie procesu wyłania mi się osoba, która prowadzi zupełnie inne życie. Z jednej strony wiem o szczęśliwej rodzinie, a z drugiej widzę coś, co nie pasuje mi do tego pierwszego. Sama nie wiem czy ufam oskarżonemu. Na razie przedstawione dowody wskazują na jego winę, ale chcę zobaczyć, jaki będzie efekt tego procesu – podsumowała.

W przypadkowość i nieszczęśliwy splot zdarzeń nie wierzy Krzysztof Ch. – brat zmarłej Joanny P. – Gdy tylko usłyszałem o pożarze czułem, że to było podpalenie. Po całej serii nieprawdopodobnych zdarzeń czułem, że ten pożar nie jest przypadkiem – powiedział. – W wersję o żelazku też nie uwierzyłem. Przy tak licznej rodzinie trzeba mieć porządne żelazko z różnymi zabezpieczeniami. A moja siostra takie miała – dodał.

Zapytany o polisy powiedział, że takie sytuacje widzi się w filmach kryminalnych. – Wykupiona polisa, a później morderstwo. Jak o nich usłyszałem, to od razu stały się dla mnie motywem – przyznał.

Krzysztof Ch. sporo wątpliwości miał już przy pierwszym pożarze. Wtedy dziwnym trafem spłonęły wszystkie dokumenty, z wyjątkiem polisy ubezpieczeniowej na dom. – W dodatku później okazało się, że ta polisa była w wersji LUX. Oprócz znacznego odszkodowania gwarantowała pogorzelcom m.in. mieszkanie na 3 miesiące. Wiem, że rodzina siostry z tego skorzystała – powiedział. – Zdziwiło mnie bardzo, gdy zawarli kosztowną polisę, a wcześniej z powodu problemów m.in. sprzedali samochód. W dodatku wtedy, tuż przed pożarem do góry wyniesiono z piwnicy butlę z gazem. To nie było normalne, bo garaż mają na poziomie 0 – dodał.

Świadek szwagra zna od ponad 30 lat, gdy jeszcze wspólnie służyli do mszy. Zawsze był wesoły, skory do żartów – prawdziwa dusza towarzystwa. Cieszył się, że zostaną rodziną. – Wszystko zmieniło się około 2008 roku, gdy coś nie poszło mu w biznesie. Wtedy przestał już być taki wesoły – zeznał.

Zdaniem Krzysztofa Ch. między członkami jego rodziny występują różnice co do winy Dariusza P. Według niego wynika to z faktu intensywności relacji z rodziną siostry. Dowodem na to są zeznania teściowej Dariusza P. – Barbary, która nie wierzy, by zięć mógł dopuścić się takiej zbrodni.

Kobieta co chwilę powtarzała, że dla niej to jest „niepojęte”.  - Nie mieści mi się w głowie, by zięć mógł zrobić coś takiego. Znam go od tylu lat, a oni byli doskonałą, kochającą się rodziną. W ich domu zawsze było mnóstwo radości – opowiadała.

Matka Joanny P. nie wiedziała o problemach finansowych córki. – Jak miała jakiś problem to mówiła, ale o tym akurat nigdy nie wspominała. Nie wiem dlaczego. Może się wstydziła, albo nie chciała nas martwić – mówiła.

Podczas uroczystości pogrzebowej ojca, Dariusz P. przedstawił teściowej swoją przyjaciółkę Renatę. Nie wspominał, że mają poważne plany na przyszłość. – Gdy płakał to sama mu mówiłam, że jest jeszcze za młody, by być sam. Powiedziałam, by odczekał co najmniej rok. Kobietę poznał wcześniej. W naszej społeczności mogło to zostać źle odebrane, ale przecież jeszcze się nie żenił – powiedziała.

Druga siostra Joanny P. – Elżbieta również nie wierzy w winę swojego szwagra. – Miałam z nimi dobry kontakt i wiem, że kochał moją siostrę. Według mnie wysyłanie do siebie sms-ów i podpalenie w domu przedmiotów po pożarze mogło być spowodowane bezradnością. Nie zastanawiałam się nigdy nad tym, czy zrobił to specjalnie. Informacje o tym wszystkim przyjęłam z ogromnym niedowierzaniem – mówiła przed sądem.

Zarówno matka jak i siostra Elżbieta zapytane przez sędziego powiedziały, że szwagier pracował również w nocy. – To bardzo prawdopodobne, że feralnej nocy Darek rzeczywiście pracował w swoim zakładzie w Pawłowicach – zeznała młodsza z kobiet.

Kolejna rozprawa odbędzie się w przyszłym tygodniu. Wówczas przesłuchani zostaną strażacy, którzy brali udział w akcji gaszenia pożaru w domu rodziny P. w Ruptawie. 

Oceń publikację: + 1 + 3 - 1 - 3

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuJastrzebie.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert tuJastrzebie.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera tuJastrzebie.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Czy wprowadzenie programu 800+ zamiast 500+ jest dobrym pomysłem?






Oddanych głosów: 703