To był horror. JKH wygrał w Tychach!

Na otwarcie wyniku czekaliśmy do 12. minuty, kiedy to wymianę ciosów z obu stron zakończył gol Martina Kasperlika, który skorzystał z błędu przeciwnika. Niebawem słupek bramki Patrika Nechvatala zdołał obić Jean Dupuy, ale w odpowiedzi na tę sytuację goście podwyższyli prowadzenie po zaledwie kilkunastu sekundach gry w pierwszej z przewag. Wyrok wykonał Arturs Sevcenko, wykorzystując dogranie Vitalijsa Pavlovsa.

Na początku drugiej odsłony emocje podgrzała bójka, do jakiej doszło pod bandą. Marcin Horzelski i Grigorij Żełdakow nie szczędzili pięści, w efekcie czego obaj wylądowali w szatniach. Niebawem na tafli zrobiło się luźniej, gdy w odstępie kilku sekund na ławkę kar powędrowali kolejno Filip Starzyński i Martin Kasperlik. Okazało się to idealną okazją do następnej wymiany ciosów. Gdy obie ekipy wróciły do pełnych składów tyszanie znów pocelowali w słupek, a chwilę potem kapitalną indywidualną akcją i jeszcze piękniejszym jej wykończeniem popisał się Frenks Razgals.

W tej sytuacji trener Andriej Sidorenko postanowił zmienić bramkarza, wpuszczając na taflę doskonale nam znanego Tomasza Fuczika. Czech zaliczył kilka dobrych zagrań, jednak nie popisał się w 38. minucie, gdy pechowo interweniował przy lekkim strzale Razgalsa i walnie przyczynił się do utraty czwartego gola. Niestety, także i my ponieśliśmy wówczas kosztowną stratę, bowiem tuż przed bramką groźnie wyglądającego urazu doznał Maciej Urbanowicz, który tym samym nie dokończył zawodów. Nie znamy jeszcze lekarskiej diagnozy, ale można być pewnym, że jeśli kapitana JKH GKS coś boli, to... zwykły śmiertelnik już traciłby przytomność.

Tym samym w trzeciej tercji jastrzębianie musieli radzić sobie bez swojego lidera, a na dodatek taflę po kolejnej bójce na pięści opuścić musiał... debiutujący w JKH GKS Paweł Jelszański. Pomiędzy 43. a 47. minutą przeżywaliśmy bardzo trudne chwile, bowiem gospodarze rozpoczęli szaloną pogoń, zakończoną zdobyciem trzech goli. Ostatni z nich był autorstwa Szymona Marca, który zaledwie pięć minut wcześniej uczestniczył w starciu z Jelszańskim. Na szczęście więcej goli tyszanie nie zdołali już strzelić. Nasza ekipa mimo braków kadrowych i urazów zdołała uspokoić grę, zaś w bramce świetnie spisywał się Patrik Nechvatal. Dzięki temu bezcenne trzy punkty pojechały na Jastor.

Z uwagi na nasze zwycięstwo w Tychach oraz porażkę Comarch Cracovii w Katowicach JKH GKS Jastrzębie zyska niebawem szansę na przeskoczenie Pasów w tabeli. Należy jednak bezwzględnie pokusić się o komplet punktów w zaległych meczach z Podhalem i Zagłębiem.

4 lutego 2022, Tychy, 18:00
GKS Tychy - JKH GKS Jastrzębie 3:4 (0:2, 0:2, 3:0)
0:1 Kasperlik (R. Nalewajka, Jarosz) 11:14
0:2 A. Sevcenko (Pavlovs, Razgals) 15:56, 5/4
0:3 Razgals (A. Sevcenko, Bahaleisha) 28:56
0:4 Razgals (A. Sevcenko) 37:14
1:4 Galant (Seed, Szczechura) 42:10
2:4 Mroczkowski (Pociecha, Galant) 46:37, 5/4
3:4 Marzec (Siergushkin) 46:54

JKH GKS Jastrzębie: Nechvatal - Górny, Bryk, Kasperlik, Jarosz, R. Nalewajka - E. Sevcenko, Kamienieu, A. Sevcenko, Pavlovs, Razgals - Kostek, Bahaleisha, Urbanowicz, Paś, Bondaruk - Yelshansky, Horzelski, Kalns, Ł. Nalewajka, Pelaczyk.

Strzały: 39 - 33 / Kary: 37 min - 56 min / Widzów: 900
Sędziowali: Michał Baca, Daniel Lipiński (główni) oraz Michał Gerne, Grzegorz Cudek (liniowi).