Wiadomości

Związkowcy: do 2030 roku będzie po polskim górnictwie

2020-09-03, Autor: ww

Od kilku tygodni trwają rozmowy rządu z centralami związkowymi na temat planu dla górnictwa. Pomiędzy kolejnymi turami rozmów związek zawodowy „Sierpień 80” ostrzega górników, że bardzo szybko może dojść do likwidacji 7 kopalń, a do 2030 „może być praktycznie po polskim górnictwie”.

Reklama

Jak już Was kilkukrotnie informowaliśmy, od kilku tygodni trwają rozmowy rządu ze związkami zawodowymi na temat przyszłości polskiego gónictwa. Ostania tura rozmów odbyła się w piątek 28 sierpnia. Podczas rozmów miano uzgodnić, że rząd ograniczy import energii>>

Kolejna tura rozmów odbędzie się 10 września w Warszaiwe. Jednak związkowcy z „Sierpnia 80” wcale nie są optymistami. Jak poinformował nas rzecznik związku – Patryk Kosela, związek wysłał do pracowników Polskiej Grupy Górniczej i Tauron Wydobycie ulotkę informacyjną, w której przyszłość branży przedstawiona jest raczej w czarnych barwach.

Jako, że lektura ciekawa, przedstawiamy Wam list „Sierpnia 80” do górników w całości:

„Tylko w tym roku energetyka nie odebrała z Polskiej Grupy Górniczej ponad dwóch milionów ton zakontraktowanego węgla. Wartość nieodebranego węgla to ponad 600 milionów złotych. Węgiel ten zalega na zwałach kopalń PGG. Już wkrótce część z nich będzie musiała stanąć, bo miejsca na zwałach zabraknie. Węgiel, którego nie odebrała energetyka, górnicy PGG wydobyli nie dla własnego widzimisię i nie dla bicia rekordów, ale takie ilości zakontraktowała energetyka. Takie ilości zapisane były w umowach ze spółkami energetycznymi. Umowach, które obowiązują obie strony i które powinny być zrealizowane, tymczasem energetyka nie chce odbierać tego węgla ani nie chce za niego zapłacić. W ten oto sposób PGG ma problemy finansowe. Już wkrótce może zabraknąć pieniędzy na wypłaty dla pracowników, a PGG stanie przed widmem bankructwa.

Węgiel od Putina, prąd z Niemiec i Skandynawii

Zamiast odbierać węgiel z PGG, energetyka wolała sprowadzać węgiel z importu, w tym także z putinowskiej Rosji. Tylko w ubiegłym roku spółki Skarbu Państwa lub spółki kontrolowane przez te spółki sprowadziły do Polski ponad 4 miliony ton węgla. Importowany węgiel nadal płynie statkami do Polski i wjeżdża wagonami zza wschodniej granicy, choć polskie kopalnie duszą się pod zwałami przez siebie wydobytego węgla. Jednym z największych eksporterów węgla z zza granicy jest spółka PGE Paliwa. Spółka zależna od energetycznego koncernu PGE (nawiasem mówiąc współwłaściciela PGG). Razem w 2019 roku do Polski zaimportowano z zagranicy 12,3 mln ton węgla kamiennego, z czego 8 mln ton pochodziło z Rosji .

Statki z węglem nadal płyną do Polski i wjeżdżają pociągami, choć od stycznia obiecywano nam że proceder ten zostanie ukrócony. Ci sami politycy, którzy jeszcze kilka lat temu twierdzili, że import węgla do Polski przede wszystkim z Rosji to zdrada narodowa - teraz nie widzą w tym imporcie nic złego. Ci sami politycy, którzy uważają że Rosja prowadzi wobec polski wrogą agresywną politykę - nie widzą nic złego w tym, że zalewa nas rosyjski węgiel, podczas kiedy ten polski zalega na zwałach. Czy nadal będziemy importować bez przeszkód węgiel z Rosji kiedy ta będzie interweniować na Białorusi, o którą tak bardzo martwią się politycy, którzy jednocześnie nie widzą nic złego w robieniu z tą samą Rosją interesów?!

Oprócz węgla, Polskę zalewa import gotowej już energii. W ubiegłym roku zaimportowaliśmy do Polski rekordowo wysoką ilość tej energii. Energia płynie do nas z wszystkich kierunków. Ze Wschodu, Zachodu i z Północy. Polskie bloki energetyczne stoją lub pracują na pół gwizdka, bo zalewa nas napływ energii z Niemiec, Skandynawii i Wschodu. Wielkość tego importu energii to 5,5 miliona ton węgla mniej wydobycia polskiego węgla. Wolimy utrzymywać miejsca pracy w Niemczech i Skandynawii niż na Śląsku. Import energii sprawia, że już wkrótce uzależnieni będziemy od zagranicznej energetyki. Polska, która jako kraj stoi węglem kamiennym i brunatnym już wkrótce paradoksalnie uzależniona będzie od obcej energii.

Szybka likwidacja większości kopalń

Tylko w tym roku zużycia węgla przez energetykę będzie o około 5 milionów mniejsze. Perspektywy na rok przyszły są jeszcze gorsze. Według rządowych analiz: w przyszłym roku będziemy potrzebować od 7 do 10 milionów ton węgla mniej. Oznacza to natychmiastową, w przeciągu kilku miesięcy likwidację od 5 do 7 kopalń. Kolejne mają zostać zlikwidowane w równie szybkim tempie.

Według analizy profesora Władysława Mielczarskiego, który opiera się na materiałach Ministerstwa Aktywów Państwowych i Ministerstwa Klimatu, w 2040 roku Polska będzie importować 65 milionów ton węgla, głównie energetycznego, a więc przede wszystkim z Rosji. Po co, skoro mamy własny węgiel? I ile to będzie nas kosztować? Na te pytania nikt nie odpowiada. W tej samej analizie zawarty jet harmonogram likwidacji kopalń. Można tam znaleźć informację, że w ciągu najbliższych miesięcy rząd zlikwiduje pięć kopalń: „Pokój”, „Halemba”, „Bielszowice”, „Wujek” z PGG i „Janina” z Tauron Wydobycie. Kolejne do likwidacji przeznaczone mają być „Sośnica”, „Ziemowit”, „Sobieski”, „Bolesław Śmiały” i „Piast”. Do roku 2030 - według autora analizy - ma być praktycznie po polskim górnictwie. Po roku 2040 funkcjonować mają jedna być może dwie kopalnie.

Czy to możliwe? A czy jeszcze niedawno uwierzyłby ktoś, że ci sami politycy, którzy na wiecach przed kopalniami przysięgali, że nie zlikwidują żadnej kopalni - teraz likwidację nazywać będą „twardą koniecznością”, a premier i jednocześnie poseł ze Śląska przyjedzie na ten Śląsk i będzie mówił o tym, że będą likwidować, ale inaczej?!?! Znowu obiecują górnikom inne miejsca pracy, ale tych innych miejsc pracy już dziś nie ma. Kolejni właśnie tracą pracę. Szacuje się, że tylko w tym roku pracę straci 80 tysięcy Polaków. Gdzie są miejsca pracy dla nich? Nie ma. Czy można wierzyć, że znajdą się dla górników z tych pięciu kopalń, które mogą być zlikwidowane już wkrótce i kolejnych, które mają być zlikwidowane niedługo potem? Oczywiście, że nie.

Unia Europejska „cacy”, polscy górnicy „be”

Oprócz likwidacji, rządowy program (który do tej pory bano się publicznie przedstawić) zawiera także zawieszenie lub likwidację czternastki i uzależnienie 1/3 górniczego wynagrodzenia od efektywności pracy, na którą przecież górnik nie ma żadnego wpływu. Czy to ma być realizacja obietnicy premiera, że z tego kryzysu wychodzić będziemy inaczej niż z poprzednich, czyli nie przez politykę zaciskania pasa? Czy po to były te zmiany, żeby nic się nie zmieniło, a jeśli już to na grosze? Czy rozwiązaniem problemu ma być realizacja szalonego i szkodliwego planu unijnych komisarzy, który dla Śląska oznacza zagładę, dla większości górników szybką likwidację ich kopalń i utratę zatrudnienia, a dla pozostałych z nich harówkę za grosze? To będzie taki „plan Balcerowicza dla górnictwa”. A przecież miało nie być neoliberalnych rozwiązań, doktryn szoku i całego tego holocaustu związanego z przerzucaniem kosztów kryzysu na społeczeństwo! Tymczasem już widać, że polityka zaciskania pasa tym razem połamać ma nie tylko żebra, ale i kręgosłupy.

Co takiego się stało, że politycy, którzy do władzy na kontestacji tej niszczącej polityki Unii Europejskiej nagle postanowili tę politykę bezkrytycznie i samobójczo realizować? To dobre pytania, na które ci, którzy tak wiele obiecywali powinni dziś odpowiedzieć.”

Przypomnijmy również, że o perspektywach górnictwa w Polsce była mowa podczas debaty Śląskiego Biznesu, w której wzięli udział Rafał Jedwabny z Sierpnia 80 i ekspert od spraw górnictwa – Jerzy Markowski:

Oceń publikację: + 1 + 25 - 1 - 16

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu slaskibiznes.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Otrzymuj najciekawsze newsy biznesowe ze Śląska!

Zapisz się do naszego newslettera!

Sonda

Czy czujesz się szczęśliwy mieszkając w woj. śląskim?






Oddanych głosów: 506

Prezentacje firm