zamknij

Wiadomości

Ludzie z pasją: do malowania trzeba odpowiednio się nastroić

2017-07-08, Autor: Patrycja Wróblewska-Wojda

- Czasem jest to kwestia chwili, niekiedy miesięcy, a zdarzyło mi się też, że jakiś obraz nosiłem w sobie rok lub dwa zanim rozstawiłem sztalugi, wziąłem płótno i zacząłem malować - mówi o swojej twórczości Robert Bareja - malarz, poeta, muzyk.

Reklama

Malarz, poeta, muzyk, fotograf. Kiedy odkrył Pan w sobie talent artystyczny?

Robert Bareja: Nie wiem, czy to ja odkryłem w sobie talent, czy to raczej talent odkrył mnie. Wszystko zaczęło się w latach licealnych od muzyki. Za nią z potrzeby przyszła poezja. Nagle zabrakło tekstów, więc trzeba je było stworzyć. Malować zacząłem później, gdy trafiłem do wojska, a konkretnie do strażnicy w Darłówku. Było nas tam 30 – tu i pełniliśmy służby 24-godzinne. Znajdowała się tam mała pracownia plastyczna, gdzie tworzył jeden z kolegów. W pewnym momencie też zacząłem tam przesiadywać. Po wojsku postanowiłem zdawać do szkoły plastycznej.

Pod koniec studiów trafił Pan do Jastrzębia i zaczął Pan współpracować z lokalnymi artystami.

Moją pasją stało się malarstwo, choć na początku lat 90-tych przez moje życie przewinęła się muzyka. Wspólnie ze znajomymi stworzyliśmy zespół „Czwarta nad ranem”. Zajęliśmy się poezją śpiewaną, m.in. tworzyliśmy muzykę do twórczości Stachury. Zaistnieliśmy na kilku festiwalach, graliśmy koncerty. Stworzyło się środowisko artystyczne, które samo mobilizowało się do dalszej pracy. Wtedy też po raz pierwszy pokazałem moje prace szerszej publiczności. W Domu Zdrojowym działał Młodzieżowy Dom Pracy Twórczej. Zebrała się grupa pasjonatów muzycznych, plastycznych, teatralnych. Powstało wiele ciekawych inicjatyw. Co miesiąc organizowaliśmy wystawy plastyczne, fotograficzne. Dołączył do nas Jastrzębski Klub Fotograficzny „Niezależni”. Uczyliśmy tam gry na gitarze elektrycznej, perkusji, harmonijce ustnej. Wielu muzyków, którzy grają dziś na terenie Jastrzębia stawiało tam swoje pierwsze kroki. Tam wymyśliliśmy festiwal poezji śpiewanej „Jastrzębskie Śpiewania”, który później przejął Miejski Ośrodek Kultury.

Dziś Pana pasją w dalszym ciągu pozostaje malarstwo. W jakich technikach malarskich Pan się specjalizuje?

Na uczelni spróbowałem wszystkiego: malarstwa, grafiki, rzeźby, kompozycji strukturalnych, ale najbardziej do gustu przypadły mi dwie techniki kolorowe. Nie przepadam za ołówkiem, ani za technikami graficznymi. Lubię malarstwo olejne i pastele. Głównie w tych dwóch technikach tworzyłem, choć dziś skłaniam się bardziej ku olejnemu, ale być może do pasteli jeszcze wrócę. Dużo uwagi przykładam do koloru, faktury.

Jaką tematykę Pan preferuje?

Tematy są różne. Tak, jak chyba każdy malarz idę dwutorowo. Jeden tor to doskonalenie warsztatu i komercja, którą można gdzieś pokazać. Natomiast drugi tor jest typowo osobiste. Prace niekoniecznie muszą być ładne, ale mają nieść konkretne treści i przekazy, coś co siedzi w człowieku. Staram się uciekać od pejzaży. Lubię malować postacie, symbolizm, a ostatnio nawet skłaniam się ku surrealizmowi. Coś między Beksińskim, a Malczewskim.

Jak wygląda cały proces twórczy?

Niektórym się wydaje, że siada się do sztalugi i od razu maluje, ale wcale tak nie jest. Każdy obraz dojrzewa. Najpierw maluje się go w myślach, szuka pewnych inspiracji, choć czasem same wpadają. Później trzeba wszystko ułożyć w kompozycje. Czasem jest to kwestia chwili, niekiedy miesięcy, a zdarzyło mi się też, że jakiś obraz nosiłem w sobie rok lub dwa zanim rozstawiłem sztalugi, wziąłem płótno i zacząłem malować. Pierwszy krok to rozrysowanie wszystkiego, zaplanowanie na określonej przestrzeni. To ważne, bo wpływa na odbiór obrazu, a wielkość jest techniczną formą budowania. Coś, co sprawdza się na małym, nie sprawdzi się na dużym i odwrotnie. Można zatracić przekaz emocjonalny. Później należy zapełnić przestrzeń, co jest pracą raczej rzemieślniczą. Dopiero potem przychodzi czas na wydobywanie tego, co jest najważniejsze – światłocienia, odpowiednich wartości technicznych, fakturowych, aby wszystko współgrało ze sobą. By pokazać to, co jest najważniejsze, co jest istotne, a całość była odpowiednio skomponowana. Do tego potrzeba spokoju umysłu. Nie da się przyjść z biegu, usiąść i malować. Trzeba do tego odpowiednio się nastroić. Dlatego malowanie jest takie pracochłonne. Nie z racji samego stania przy sztalugach, ale bardziej z racji nastrajania się, wyciszenia. Odrzucenia pewnych myśli, emocji, skupienia się. Wbrew pozorom to duży wysiłek intelektualny. Czasami potrafię przesiedzieć pół godziny czy godzinę i gapić się w obraz zastanawiając się, co gdzie namalować. Czasem przesunięcie o 2 cm jakiegoś elementu zmienia całkowicie wyraz, kompozycję. Tym samym efekt pracy.

Gdzie trafiają Pana prace?

W różne miejsca. Część trafia do szkoły, część jest w moim domu oraz u rodziców. Część trafia do prywatnych kolekcjonerów, znajomych. Czasem prezentuję je na indywidualnych wystawach. Przyjąłem taką zasadę, że na wystawy przynajmniej w Jastrzębiu zawsze musi być nowy materiał, czyli 20-30 obrazów. W latach 90-tych zajmowało mi to rok czy dwa. Dziś to raczej kwestia pięciu lat. Moje wystawy jezdżą po Polsce, a od lat biorę udział w „Derbach artystycznych – Śląsk & Małopolska”. Pracownię mam w mieszkaniu. Mam tam wydzieloną ścianę, gdzie stoją dwie sztalugi. Czasem maluję dwa obrazy jednocześnie, bo wszystko zależy od nastroju.  

Czy swoją pasją stara się Pan zarażać innych?

To natura chyba każdego pedagoga, bo uczę plastyki. Staram się odkrywać talenty, a każdy z nich cieszy. W końcu kiedyś ktoś musi nas zastąpić. Oczywiście nie wszyscy idą później do szkoły artystycznej, realizują się w inny sposób. Od lat panuje przekonanie, że ze sztuki nie da się wyżyć. Jednak po okresie transformacji rynek sztuki zaczyna się zmieniać. Mam znajomych, którzy rzucili dobrze płatną pracę, aby zająć się zawodowo sztuką i nie narzekają.

W dalszym ciągu pisze Pan też wiersze.

Poezja cały czas jest we mnie. Miałem w życiu pewne etapy. Aktywnie tworzyłem w latach licealnych. W latach 90-tych udało mi się wydać autorski tomik poezji. Później pisałem do szuflady, bo nie mam presji, by chodzić i chwalić się tym. Gdy popularny stał się Internet, zacząłem publikować na jednym z portali. Udało mi się wygrać konkurs poetycki, mój wiersz znalazł się w antologii. Ostatnio w szkole pojawił się były uczeń ze swoimi wierszami, zaproponował mi współpracę i miesiąc temu z jeszcze jedną poetką wydaliśmy tomik „W kadrze Ewelina i Wąż”.

Oceń publikację: + 1 + 19 - 1 - 6

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuJastrzebie.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert tuJastrzebie.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera tuJastrzebie.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Czy wprowadzenie programu 800+ zamiast 500+ jest dobrym pomysłem?






Oddanych głosów: 760