Proces Dariusza P. trwa już prawie rok. Co usłyszeliśmy na ostatniej rozprawie?

Proces Dariusza P. rozpoczął się prawie rok temu. Przez ten czas przesłuchano kilkadziesiąt osób m.in. członków rodziny Dariusza i Joanny P., znajomych, partnerkę oskarżonego, przedstawicieli towarzystw ubezpieczeniowych, współpracowników, strażaków biorących udział w akcji.

W miniony piątek zeznania składał Ryszard R., mężczyzna, który polecił oskarżonego jednym z ostatnich jego klientów. Zeznał, że z niepokojem przyjął informację o tym, że przy realizacji zamówienia są spore opóźnienia.  – Remontowałem mieszkanie państwa S. i poleciłem im Dariusza, bo szukali kogoś do wykonania kuchni. Gdy dowiedziałem się, że obciął palce zaproponowałem, że mu pomogę. Później wydarzyła się tragedia, więc dokończyłem realizację zamówienia. Choć niestety do dzisiaj kuchnia nie ma wszystkich frontów, gdyż nie udało mi się dobrać koloru – mówił.

Następnie zeznawali policjanci, którzy następnego dnia po tragedii zabezpieczali miejsce zdarzenia. Wszyscy zgodnie zeznali, że nie wchodzili na teren posesji i nikt postronny nie starał dostać się do środka. – Dom był w takim stanie, jak zostawili go strażacy. Okna były pootwierane, a na schodach leżały bandaże i inne środki medyczne – powiedział jeden z funkcjonariuszy.