Strajk: pracownicy i mieszkańcy wyszli na ulice

Dziś na całym Śląsku i w Zagłębiu odbywał się strajk generalny. Nie inaczej było w Jastrzębiu-Zdroju. Od godziny 6.00 do 10.00 wstrzymano pracę w kopalniach. O 7.00 w jastrzębskim szpitalu odbyły się masówki. Natomiast o 8.00 przed siedzibą Solidarności na ul. Zielonej zebrali się przedstawiciele pozostałych grup zawodowych, które postanowiły wziąć udział w pikiecie.

Następnie protestujący przeszli ulicami miasta pod siedzibę posła Krzysztofa Gadowskiego z Platformy Obywatelskiej.  – Całe życie odkładamy na państwo. Płacimy składki na emerytury i renty oraz opiekę zdrowotną. Co z tego mamy? – agitowali przedstawiciele Solidarności. – Prawie 5 mln osób w naszym kraju pracuje na umowach śmieciowych. Nie mają prawa do urlopu, zwolnienia lekarskiego, są bez szans na godną emeryturę w przyszłości  - mówili.

 

Protestujący skrytykowali również polską służbę zdrowia. – Chorzy ludzie nie mogą dostać się do specjalistów. Czas oczekiwania z roku na rok się wydłuża. Jesteśmy skazani na wolne umieranie. W miejscu, gdzie tak bardzo rozwinięty jest przemysł musimy walczyć przede wszystkim o pacjenta. Rząd zapomniał o człowieku i pacjencie, który jest najważniejszy – mówiła Halina Cierpiał, przewodnicząca związków.

 

Swój żal wyrazili także biurowi pracownicy Sądu Rejonowego w Jastrzębiu-Zdroju. – Nasze zarobki w niczym nie przypominają tych od sędziów. To oni dostają podwyżki, a nie my. Ostatni raz nasze pensje wzrosły prawie jedenaście lat temu. Koszty życia rosną, a nasze wynagrodzenie stoi w miejscu – tłumaczyli.

 

Czego domagają się strajkujący? Chcą osłonowego systemu regulacji finansowych i ulg podatkowych, by przedsiębiorstwa nie zwalniały ludzi i nie likwidowały miejsc pracy w czasie kryzysu. Wprowadzenia rekompensat dla firm objętych skutkami pakietu klimatyczno – energetycznego. Ograniczenia stosowania umów śmieciowych. Likwidacji NFZ – składki mają trafiać na leczenie pacjentów, a nie do kieszeni urzędników. Utrzymania emerytur pomostowych na sprawiedliwych zasadach. Zaprzestania likwidacji szkół i przerzucania obowiązku finansowania szkolnictwa na samorządy.

 

Do zgromadzonych wyszedł poseł Gadowski, który kilkakrotnie podkreślił, że w takich warunkach nie da się rozmawiać. Poprosił, by uczestnicy manifestacji umówili się na rozmowę w jego biurze.

 

Taka odpowiedź nie zadowoliła manifestujących. Zapowiedzieli, że jeśli dzisiejsza demonstracja nie przyniesie efektów, to wkrótce odbędzie się kolejny strajk, który swym zasięgiem obejmie całą Polskę.